KORONAWIRUS

 

1. Eksperyment w fiołkowych rękawiczkach

– Zosiu, mam pomysł, pomysł na eksperyment.

– Eksperyment?! – uhm… zapowiadało się ciekawie.

Mama Zosi pracuje w przedszkolu i mimo, że Zosia już nie chodzi do przedszkola, bardzo lubi te mamine eksperymenty.

– O! Fiołkowe rękawiczki! Oczy Zosi zaświeciły się jak maleńkie, choinkowe światełka. Fiołkowy to prawie fioletowy, a fioletowy to ulubiony kolor Zosi. Gdybyście chcieli ją poznać to wystarczy się uważnie rozglądać. Zosia zwykle nosi fioletową kurtkę i jasnofioletowy, futerkowy szalik – to zimowa Zosia. Latem będzie miała na sobie sukienkę w fioletowe motyle, kropki lub inne wzorki, a w jasnych, falowanych włosach będą lśniły spinki. Zgadnijcie w jakim kolorze.

– To będzie trochę brudny eksperyment, więc najpierw rozłożymy na stole folię – zarządziła mama. Chwilę później miejsce pracy było już dobrze zabezpieczone.

– Zosiu, teraz włóż rękawiczki – mama wydała polecenie, a kiedy dłonie dziewczynki były już otulone fiołkowym kolorem, polała jedna z nich czarną farbką.

– A teraz zrób tak, jakbyś myła ręce.

To nie jest trudne – pomyślała Zosia. Każdy kilka razy dziennie myje ręce. Trochę tylko szkoda, że ten eksperyment brudzi takie ładne rękawiczki.

– Na szczęście nie wybrudziłam farbą całych – westchnęła miłośniczka fioletu.

– I na tym polega kłopot. Popatrz nadal duża część rękawiczek jest fiołkowa, a ważne jest, by wybrudzić je tak, żeby w ogóle nie było widać tego koloru. Próbujemy?!

– Mmmhm – to nie jest takie proste. Palce są cały czas fioletowe – zdziwiła się Zosia i zaczęła je starannie brudzić czarną farbką.

– Już wiem po co ten eksperyment! – wykrzyknęła z zadowoleniem dziewczynka. Chcesz mi pokazać jak trzeba myć ręce, by przegonić wszystkie bakterie i wirusy. To było sprytne! Ja też jestem sprytna i mam pomysł na obraz namalowany odciskami dłoni. Teraz ty mamo wybrudź, to znaczy umyj ręce w żółtej farbie albo lepiej fioletowej. Tylko dokładnie! Pamiętaj o kciukach! Taki dwukolorowy obraz będzie ciekawszy!

Hanna Bednarz – pedagog PPP nr 2

2.Bajka terapeutyczna

Za oknem padał deszcz, jednocześnie zza chmur wyglądało słońce. Intensywne promienie podświetlały ciemne, poszarpane obłoki. Po szybach kuchennego okna płynęły strużki wody. Małe strumyki łączyły się w większe rzeczki. Ania od dłuższej chwili przyglądała się im z uwagą. O takiej pogodzie babcia powiedziałaby „walka dobrego ze złem” – pomyślała i zrobiło jej się smutno. Poczuła, że spod powieki wymyka się jakaś kropelka, taki domowy deszcz. Szybko otarła ją ręką i zamiast tego zmarszczyła czoło. W tym momencie przypomniała sobie, że miała dzisiaj iść do babci. Cieszyła się na to od dwóch dni. Razem z babcią miały robić rożki. Tak nazywały małe rogaliki, nadziewane konfiturą z róży posypane grubym, brązowym cukrem. Kiedy je ostatnio piekły w całym domu przyjemnie pachniało. Ania najbardziej lubiła zapach waniliowego olejku, który babcia dodawała do ciasta. Babcia Ani pachniała jak ciasteczka. Jak opisać ten zapach? Oj, to skomplikowana mieszanka wanilii, masła, czasami cynamonu i bezpieczeństwa. Jak fajnie byłoby teraz przytulić się do niej, a potem wskoczyć na kolana dziadka. Poczuć na swoim policzku trochę szorstki policzek dziadka, którego nie zdążył ogolić. Nie szkodzi, to był jej „drapiący dziadek”.

– Aniu, córeczko. Pomożesz mi rozładować zakupy? – zawołała nagle mama. Ania jeszcze bardziej zmarszczyła czoło. Zwykle robiła to z radością, bo wśród pakunków znajdowała miłe niespodzianki kupione z myślą o niej. No i w ogóle fajnie jest pomagać mamie i robić cos razem.

Teraz jednak wrzasnęła – NIE! Sama sobie rozpakuj… Znowu te zakupy. Mama Ani od kilku dni przynosiła makarony, ryże i inne produkty. Coś układała, zapisywała swoimi równiutkimi literkami na karteczkach kolejne listy rzeczy niezbędnych. Tato wracał późno z pracy, bo w tym w a ż n y m c z a s i e jest bardzo potrzebny w szpitalu.

– Co to znaczy ważny czas? – myślała Ania. I jeszcze ten telefon. Co chwilę ktoś dzwonił, a mama jakby nagle uzależniła się od niego. Spoglądała na komórkę częściej niż na Anię. Rozmawiała, a potem znowu „bujała w obłokach”. Chyba nie było tam, w tych obłokach, zbyt fajnie, bo minę miała niezbyt radosną.

– Nie będę rozpakowywać twoich zakupów! Chcę jechać do babci i dziadka! Obiecałam, że tam pojadę. Zrobiłam im rysunki! – powiedziała i z całej siły kopnęła siatkę.

Nagle w mieszkaniu rozniósł się znajomy zapach wanilii, taki sam jak u babci. Rozbiła się mała buteleczka z olejkiem do ciasta. Zapanowała cisza…

Mama Ani i Ania wpatrywały się w pachnącą strużkę, która płynęła po podłodze.

– Nie chciałam – wyszeptała Ania.

– Wiem – cichutko powiedziała Mama.

– Aniu, kopnęłaś siatkę a zwykle się to nie wydarza. Pewnie złości cię, że nie mam ostatnio dla ciebie zbyt wiele czasu.

– Nie masz dla mnie czasu i nie uśmiechasz się do mnie. Po jej słowach mama przytuliła Anię.

– I jeszcze nie zgadzasz się na odwiedziny babci i dziadka. I nie mogę iść do szkoły, a nawet koleżanki.

– Tak, parę rzeczy się zmieniło. A Ty? Bardzo byś chciała, żeby było jak wcześniej. – Mama gładziła jasne włosy Ani. Mówiła do niej tak cichutko i „czulutko”, że jej drobne ciałko robiło się jak miękka plastelina. Plastelina robi się zwykle taka pod wpływem ciepła. Ania to wiedziała, bo ilekroć chciała coś ulepić z plasteliny to kładła ją najpierw na kaloryferze. Wygniatała ją w swoich ciepłych paluszkach albo prosiła tatę, by to zrobił, bo jego dłonie były największe i najcieplejsze z całej rodziny.

Jak się jest taką „plastelinką” to łatwiej słuchać, co mama mówi. – Aniu, jeszcze przez jakiś czas… chciałabym Ci powiedzieć jak długi i nie wiem… nie będziesz mogła iść do szkoły, spotkać się z Asią, Wojtusiem i innymi. Nie będziemy też odwiedzać dziadków. Wirus powoduje chorobę i jest szczególnie niebezpieczny dla starszych ludzi. Wiesz, oni mają mniej sił do walki z chorobą. Zrobiłam duże zakupy, by dziadkowie nie musieli wychodzić z domu i narażać się na kontakt z wirusem.

– Czy chcesz wiedzieć dlaczego, tyle kupuję i dzwonię przez telefon?

– Nie, … , albo tak. Odparła Ania.

– Chcę zebrać wszystkie wiadomości, które pomogą mi się o nas najlepiej zatroszczyć. Dziękuje Ci, że przypomniałaś mi o innych sposobach troszczenia się o siebie.

– O uśmiechaniu i przytulaniu? – zapytała Ania.

– Tak, o uśmiechaniu, przytulaniu, zauważaniu. I wiesz, mam pomysł. Zrobię dziś naleśniki z sosem waniliowym. Będzie pachniało jak u babci.

– Oj! ale przecież go zbiłam.

– Oj! Ale przecież ich dużo kupiłam

– Szkoda, że jak będę rozmawiać przez Skype’a z dziadkami, nie poczują zapachu naszych naleśików.

– A wyobraźnia?

– Oj! Będziemy musieli jej teraz używać.

– Dobrze używana będzie nam pomagać.

– Właśnie wyobraziłm sobie, że tatuś podarował ci bluzkę z „bliskozy”.

– Z wiskozy chyba chciałaś powiedzieć- zaśmiała  się mama.

– Nie, nie. Wiem, co mówię z „bliskozy”. To taka tkanina na tęsknotę. No wiesz, wyobrażoną;)

„Cokolwiek warte jest zrobienia, warte jest też zrobienia niedoskonale. To przekonanie dało mi odwagę do napisania tej bajki” – Hanna Bednarz

B A J K A O Z Ł Y M K R Ó L U W I R U S I E I D O B R E J K W A R A N T A N N I E

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami były sobie całkiem duże królestwa. Było Królestwo Pachnących Jabłek, Królestwo Lawendowe, Królestwo Czerwonego Pomidora i Królestwo Leśnych Grzybów. Wszystkie królestwa żyły szczęśliwie, dzieciaki uczyły się w szkołach i robiły Dziecięce Rzeczy, a dorośli robili Dorosłe Rzeczy I wszystko było by szczęśliwie, gdyby pewnego razu nie okazało się, że pojawił się w tej szczęśliwej krainie nieszczęśliwy król

Korona Wirus

Król ten był potwornie duży i miał całą masę żołnierzy, którzy w każdych warunkach wypełniali jego rozkazy. I ten król Wirus pomyślał, że bardzo, ale to bardzo chciałby, żeby wszystkie królestwa były jemu poddane (to znaczy, żeby każdy robił to, co zły król mu każe…) No i oczywiście nikt tego nie lubił… Każdy mógł zobaczyć, jak królestwo Króla Wirusa rośnie, bo góry i rzeki i pola po prostu zaczynały być szare…. Nie było tam ani koloru żółtego, ani czerwonego, ani niebieskiego… A wszyscy ludzie, którzy tam mieszkali byli też szarzy i po prostu chorzy… Król Wirus chciał, żeby wszędzie, we wszystkich królestwach sytuacja wyglądała tak samo… Ale…nie chcieli tego

 inni królowie!

Na przykład Król Adam i Królowa Ewa z Królestwa Pachnących Jabłek! Oboje siedzieli na swoich tronach i drapiąc się po głowie zastanawiali się, jak poradzić sobie z Królem Wirusem… Myśleli i myśleli (aż ich głowy rozbolały…),ale nie mogli znaleźć rozwiązania..

– Wiem! – powiedział nagle Król – musimy zapytać naszych Absolutnie Mądrych Ludzi jak poradzić sobie z tym okropnym Królem Wirusem! Wszystkie Królowe i Wszystkich Królów z królestwa Lawendowego, Czerwonego Pomidora i Leśnych Grzybów. Wszyscy przyjechali, takie to było ważne! panią z telewizora (często mówiła, co trzeba zrobić…) pana z telewizora (on też często mówił, ale głównie przez telefon komórkowy…)pana Lekarza, przedstawicieli Wszystkich Rodziców – przyszło aż 10 Mamuś i 10 Tatusiów!Przedstawicieli Babci i Dziadków – i też przyszło ich sporo pana Żołnierza i panią Strażaczkę pana Budowniczego i wielu innych Bardzo Mądrych i Dobrych Ludzi. Zwołali więc na

Bardzo Ważną Naradę:

Wszyscy siedzieli 2 dni i myśleli i rozmawiali i nawet troszkę się pokłócili, ale… w końcu wrócili do króla i powiedzieli: –

Drogi Królu Adamie i droga Królowo Ewo, mamy rozwiązania i to nie jedno, nie dwa, ale trzy! Królowi aż się korona przekrzywiła i zawołał:

– A jakie jest pierwsze rozwiązanie???

Po pierwsze musimy zbudować Mur Odporności i otoczyć go Kwarantanną! Tylko wtedy Król Korona Wirus będzie tracił swoje siły i wygramy! – powiedział bardzo mądry pan Budowniczy.

Król poczerwieniał, bo nie do końca rozumiał, co znaczy kwarantanna i mur odporności…Królowa aż przyłożyła rękę do serca (co zauważyła u superfajnych aktorek) i powiedziała-

– Kwarantanna? A co dokładnie to znaczy?

Król był bardzo wdzięczny, że ktoś inny nie wiedząc po prostu zapytał, co znaczy to trudne słowo. Pan Budowniczy powiedział.

Mur Odporności buduje każdy po kawałku w swoim domu i jak wszyscy będziemy go budować, to stanie się mocny i powstrzyma króla Wirusa. Każdy dokłada swoją cegiełkę! A Kwarantanna to jest taki czas, żeby ten mur stał się wytrzymały i silny. Jeżeli tylko możemy, to nie wychodzimy wtedy z domu, nie spotykamy się ze znajomymi i nie chodzimy do szkoły i do pracy….

– To jak z pieczeniem ciasta na pizzę- powiedziała Babcia – też musimy poczekać, żeby wyrosło, inaczej pizza będzie słaba i niedobra…

Po drugie drogi Królu i droga Królowo – powiedział następnie pan Lekarz – trzeba powiedzieć, że jeżeli ktoś jest chory, to jest chory i tyle. Trzeba szybko zawiadomić lekarza i podawać mu lekarstwa, a nawet, w pewnych trudnych przypadkach zabrać biedaka do szpitala – bo tam, najbardziej i najszybciej mu pomogą!

Król aż poczerwieniał, bo się troszkę zmartwił tymi szpitalami, ale od razu przypomniał sobie, jak w szpitalu wyzdrowiała jego ulubiona ciocia i uspokoił się. Pamiętał też, że Panie Pielęgniarki były miłe i uśmiechały się często. A Królowa wyglądała na nadal bardzo ciekawą i zapytała:

-A trzeci plan? –

Po trzecie zaś, musimy zadbać, aby mur odporności stawał się coraz bardziej silniejszy

Królowa aż zaklaskała z radości – Ależ super Plan! – krzyknęła radośnie! – i to nie jeden, a trzy! –

O tym wszystkim jak najszybciej muszę powiedzieć w telewizji – powiedziała Pani z Telewizora i już zbierała się, żeby wyjść z narady, kiedy wszyscy głośno krzyknęli:

– A Kwarantanna????

rzeczy, na k– Pani z Telewizji gwałtownie się zatrzymała i westchnęła – – Mało brakowało – powiedziała – i cała kwarantanna była by kompletnie zepsuta… A przecież mogę wysłać wiadomości przez Internet, więc nie muszę wychodzić z domu! Pan Internet bardzo się ucieszył, bo co prawda miał swoje porachunki z wirusami, ale w tym przypadku po prostu szybko przekazał informację do studia telewizyjnego. Po pierwsze zostajemy w domu i nie spotykamy się z innymi osobami (osobiście nie spotykamy się, ale można zadzwonić czy porozmawiać przez Internet!) często myjemy ręce pijemy ciepłe zupki, herbatki i soczki, dużo śpimy i odpoczywamy, robimy również wszystkie te, na które do tej pory nie mieliśmy czasu…

– Ale najważniejsze w trzeciej część naszego planu -powiedziała głośno pani Lekarka – to są zalecenia jak możemy powstrzymać króla Wirusa każdego dnia…Kiedy budujemy Mur Odporności podczas Kwarantanny to: tu możesz napisać, co Wy robicie w domu!

…………………………………………………………………………………………..

…………………………………………………………………………………………..

…………………………………………………………………………………………..

– A kiedy już nasza kwarantanna się skończy i nasz Mur Odporności będzie mocny, to jak wtedy mamy postępować? – pani z telewizora już przygotowała się, żeby przekazać te zalecenia dalej:

Pani Lekarka wzięła głęboki oddech i powiedziała:

– Trzeba starać się żyć po prostu zdrowo! Dbajmy o zdrowie, a nie leczmy chorobę! (Pani Lekarka zawsze chciała to powiedzieć podczas wizyty lekarskiej, ale…. nie zawsze był na to czas, więc teraz była ogromnie szczęśliwa, że udało się jej powiedzieć). Mówiła spokojnie i głośno:

po pierwsze- myjmy ręce  przed każdym posiłkiem, po wyjściu z toalety, po przyjściu do domu

I kiedy umażemy się na przykład czekoladą… – dodała cicho Królowa Lawendowa. Wszyscy pokiwali głowami…

po drugie-wychodzimy na spacery każdego dnia na co najmniej pół godziny, niezależnie, czy pada deszcz, czy świeci słońce. Po prostu ubieramy się odpowiednio do pogody

I ten plan tak bardzo spodobał się wszystkim, że każdy w swoim Królestwie postanowił zachowywać się dokładnie tak, jak trzeba było – chorzy brali leki i się leczyli, a zdrowi dbali o Kwarantannę i Mur Odporności.

A Król z Królową codziennie sprawdzali, jak wygląda sytuacja i już po paru dniach zobaczyli, że królestwo króla Wirusa zmniejsza się i zmniejsza, a ziemie Królestwa wracają z pięknymi kolorami…

po trzecie- wysypiamy się każdej nocy

 

po czwarte-pijemy codziennie co najmniej 3 szklanki wody

i po piąte – powiedziała pani Psycholog – każdego dnia róbmy przez pół godziny coś, co bardzo lubimy robić i co powoduje, że się uśmiechamy!

(król od razu pomyślał o zrobieniu sałatki śledziowej, na którą miał chętkę już od 2 tygodni…

a na co Ty masz chęć?

………………………………………………………………………………….

………………………………………………………………………………….

 

po szóste– powiedziała nasza ukochana suczka Lunka – bardzo ważne jest, żeby przytulać nasze domowe zwierzaki jak najczęściej… Pluszaki też się liczą

– Luna zamerdała ogonem

– I są na to dowody naukowe i ludzkie! (królowa aż poprawiła swoją królewską sukienkę, tak się jej spodobało, co powiedziała Lunka!…)

A co było dalej? A gdy tylko Kwarantanna skończyła się i wszyscy mogli znowu się spotykać, Król i Królowa zaprosili gości na super piknik na trawniku. Każdy przyniósł swoje ulubione smakołyki, grała muzyka i wszyscy bawili się świetnie!!!

A zły Król Wirus wrócił do swojej krainy razem ze swoimi żołnierzami i nikt za nim nie tęsknił ani troszeczkę! i to już koniec naszej bajki….

A jakie są Wasze plany na czas po kwarantannie?

D O R O T A  B R Ó D K A

« « « « « « « « « « « « « « « « « « « « « « « «

Poniżej link do ciekawej pozycji o koronawirusie

https://liblink.pl/paZQejnYak

« « « « « « « « « « « « « « « « « « « « « « « «

Drodzy Rodzice,

W związku z sytuacją, jaką mamy obecnie zamieszczamy rekomendacje dotyczące zdrowia psychicznego. To nietypowa sytuacja dla Państwa i dzieci.  Zachowanie spokoju będzie miało duży wpływ na odporność zarówno  psychiczną jak i fizyczną. Oczywiście, różnimy się między sobą i różnią się też nasze dzieci. Są takie, które w obecnej sytuacji czują pewne podekscytowanie, ciekawość, a nawet radość, że nie trzeba wstawać rano do przedszkola. Są jednak i takie, które z dużym niepokojem i lękiem stale dopytują dorosłych. Wszystkie, nawet te szczęśliwe, z różnym natężeniem i częstotliwością  odczuwają nieprzyjemne uczucia. Boją się….. Ten strach, zupełnie zrozumiały w obecnej sytuacji, wymaga  zaopiekowania przez nas dorosłych!

Udostępniamy kilka ogólnych wskazówek profilaktyki zdrowia psychicznego

1. OBSERWUJMY – siebie i nasze dzieci. Nie tylko pod kątem infekcji, ale i tego, jak emocjonalnie radzimy sobie z otaczającą rzeczywistością. Jakie jest nasze dziecko? Jak reaguje na tę sytuację, jak reaguje na nas? Czy dopytuje? Czy unika rozmów?  A jak my się zachowujemy?  Czy epidemia, zagrożenie jest stale obecne w naszych rozmowach? Czy nieustannie sprawdzam wiadomości? Czy może unikam tematu i nie chcemy o tym rozmawiać?  Jak nasza postawa działa na syna czy córkę?

2. BĄDŹMY GOTOWI DO ROZMOWY – przygotujmy sobie zestaw 3-4 rzetelnych faktów, którymi możemy się z naszym dzieckiem podzielić. Czasem trzeba będzie powtórzyć je wielokrotnie – dzieci lubią upewniać się, że nie ściemniamy i wiemy, co mówimy.  Bądźmy w tych rozmowach spokojni, opanowani i rzeczowi. Jeśli sami jesteśmy kłębkiem nerwów i mimo szczerych chęci nie udaje się nam zachować spokoju, zastanówmy się, kto z naszego otoczenia mógłby taką rozmowę przeprowadzić? Może wujek ratownik, pielęgniarz, ciocia lekarka czy nauczycielka biologii? Ustalmy z nimi wcześniej, czego potrzebujemy i jak chcielibyśmy, aby taka rozmowa wyglądała. Fajnie jeśli jest to bliska dla naszego dziecka osoba, do której ma zaufanie, którą lubi.

3. MÓWMY SZCZERZE NIE WIEM – ile to będzie trwało?, czy wszyscy zachorujemy? Czy ktoś umrze z naszej rodziny? Takie pytania mogą szokować, złościć. Po pierwsze, zachęcam do tego, by cieszyć
się, że dzieci traktują nas jako ważne źródło informacji, mają do nas zaufanie. Czasem możemy ostudzić różne niepokoje, jednak na niektóre pytania nie znamy przecież odpowiedzi (nikt z nas nie wie, ile będzie trwała ta sytuacja). I o tej swojej niewiedzy warto szczerze mówić.  Choć część rodziców/nauczycieli/opiekunów się tego obawia, ta szczerość buduje zaufanie!

4. ROZMAWIAJMY JAK RADZIĆ SOBIE Z LĘKIEM – to bardzo ważna wiedza! Opowiedzmy dzieciom, co my robimy, żeby trudne myśli nie zapanowały niepodzielnie w naszej  głowie (czytanie książek, oglądanie komedii, gry). Pytajmy, co im pomaga? – dzieci są w tym bardzo kreatywne i mogą nas zaskoczyć super pomysłami z których i my możemy korzystać. Sprawdzimy też, czego potrzebują w tej sytuacji. Zastanówmy się, co możemy wspólnie robić, aby zachować dobry nastrój. Umówmy się na jakiś kod -sygnał, kiedy ktoś z członków rodziny poczuje, że ten smutek go dopada. Ustalmy, kiedy potrzebujemy  samotności, a kiedy towarzystwa innych ludzi. Szczerze rozmawiajmy o tym, że i my dorośli przeżywamy trudne emocje ale znamy sposoby, aby z nimi sobie radzić!
W tych rozmowach ważne jest zachęcanie do tropienia lęków niewypowiedzianych – czasem to co dzieci mają w głowie jest duuużo straszniejsze od rzeczywistości! Kiedy taki lęk ujrzy światło dzienne, traci na swojej mocy no i można się nim zaopiekować (to trochę jak z koszmarami sennymi). Jeśli to jest możliwe, dajmy dziecku czas na płacz, złość i inne trudne emocje.

5. BĄDŹMY ODPOWIEDZIALNI – ta sytuacja może być świetną lekcją empatii, wrażliwości i właśnie odpowiedzialności za wspólnotę: rodzinna,  przedszkolną, sąsiedzką….Nasze zachowania przecież przekładają się bezpośrednio na rozprzestrzenianie wirusa, a więc na życie i zdrowie innych ludzi. Rozmawiajmy o tym z naszymi dziećmi!

6. NIE OSZUKUJMY – starajmy się być spokojni  – nie panikujmy. Jednak kiedy rozmawiamy o rzeczach trudnych, ulegamy emocjom a przyłapuje nas na tym młody człowiek i zadaje pytanie, co się stało? To nie odpowiadajmy NIC! Takie ucinanie rozmowy, tworzenie tajemnic, jest pożywką do karmienia lęków. Ochłońmy i nawet jeśli nie od razu, wyjaśnimy dziecku, (czasem wystarczy ogólnie: np. …ta stała obecność informacji o wirusie mnie złości, martwi czy niepokoi.) co się stało, czego było świadkiem.

7. ZADBAJMY O POTRZEBY DZIECI – tak jak my potrzebujemy porozmawiać z bliskimi, koleżanką czy kolegą, nasze dzieci również tego kontaktu potrzebują! Zadbajmy o to! Rówieśnicy są strasznie ważni!  Pamiętajmy o nowych technologiach – to dobry moment, żeby z nich również korzystać.

8. UCZMY SIĘ RAZEM ZDROWYCH NAWYKÓW -i bądźmy wzorem do naśladowania. Pokażmy i przećwiczmy, jak myć ręce, jak zasłaniać usta, jak dbać o wypoczynek, odpowiedni sen i dobry nastrój. Rozmawiajmy o tym co trudne, o potknięciach i zagrożeniach i co z nimi robić.

9. ZADBAJMY O INNYCH – a może w tej trudnej sytuacji spróbujemy zająć się czymś użytecznym? Może razem z dzieckiem wesprzemy słabszych, którzy potrzebują naszej
pomocy.

UNIKAJMY:
Słuchania własnych lęków! To nie są najlepsi doradcy! Pewnie nie da się tego zupełnie uniknąć, ale przynajmniej ważnych decyzji nie podejmujmy pod wpływem silnych emocji. One na ogół utrudniają nam  dostęp do racjonalnego działania. We mgle emocjonalnej trudno bezpiecznie wylądować. Utożsamiania własnych emocji z emocjami syna czy córki. Dzieci są odrębnymi istotami! Mogą się wprawdzie zachowywać dokładnie jak my, ale powód tego zachowania czy emocja, która za tym stoi, może być już zupełnie inna ! (Np. płakać można nie tylko ze smutku, ale i z radości, wzruszenia czy alergii w końcu – a to cały czas ten sam płacz). Bądźmy więc wrażliwi na ich odrębność i nie zakładajmy z góry  tej emocjonalnej syntonii. Zmuszania dziecka do opowiadania o tym co czuje w tej trudnej sytuacji. To wprawdzie dla nas ważna wiedza, ale nie zawsze i nie dla każdego dostępna.
Jeśli dziecko stawia opór – nie zmuszamy! Przypominamy, że jesteśmy, że jesteśmy na tę rozmowę gotowi, ale czekamy na jego sygnał. Możemy też dopytać, czy jest coś, co ułatwiłoby taką rozmowę.
Mówienia: Wszystko będzie OK. jeśli sami w to nie wierzymy! Sugerowania, co dziecko powinno czuć w podobnej sytuacji.  Składania obietnic, których nie można dotrzymać.

KIEDY NIEPOKOIĆ SIĘ O DZIECKO?
Kiedy nasze dziecko: często przeżywa uczucie lęku, boi się rzeczy, które do tej pory nie budziły niepokoju,  skarży się na ból głowy i dolegliwości ze strony żołądka, czasem  przechodzące w rozwolnienie, wymioty, zawroty głowy i omdlenia, kołatania serca, nadmiernego pocenie lub
inne objawy somatyczne, jest apatyczne, osowiałe, nie może zasnąć, ze snu budzą go koszmary, zgrzyta zębami, co może świadczyć o silnym napięciu mięśniowym w okolicach żuchwy, łatwo przechodzi w skrajne emocje – od śmiechu do płaczu, łatwo się męczy, nie ma apetytu lub ma wzmożony apetyt, jak nigdy wcześniej, a wymienione objawy nie zaczynają się  zmniejszać, a wręcz nabierają na sile i wyraźnie utrudniają dziecku codzienne życie – Twoje dziecko i Ty potrzebujecie profesjonalnej pomocy psychologicznej. I na zakończenie, ku pokrzepieniu serc! Nawet najtrudniejsza sytuacja, może dodać nam i naszym dzieciom skrzydeł. Dzieje się tak wtedy, kiedy będąc w trudnej sytuacji  doświadczamy (MY I ONE) wsparcia od innych, kiedy mimo trudnych doświadczeń mamy wpływ na różne obszary własnego życia, nawet z pozoru błahe (to nadal ja decyduję, co zjem na śniadanie) i w końcu mam poczucie, że mimo trudności radze sobie z życiem! Silniejsi będziemy też wtedy, kiedy dbamy o innych!

FAKTY O KORONAWIRUSIE:

* Wiemy, że należy bezwzględnie myć ręce; zwłaszcza po dotknięciu innych osób oraz często dotykanych przedmiotów znajdujących się w miejscach publicznych.

* Wiemy, że bezwzględnie nie należy dotykać nieumytymi dłońmi oczu, nosa i ust.

* Wiemy, że należy bezwzględnie kichać i kaszleć w chusteczkę jednorazową (którą od razu wyrzucamy)

* Wiemy, że należy bezwzględnie pozostać w domu, jeżeli czujemy się chorzy.

* W przypadku wysokiej gorączki, kaszlu i trudności w oddychaniu należy natychmiast skontaktować
się z infolinią 800-190-590

* Warto unikać zgromadzeń i miejsc  publicznych.

* Warto ograniczyć teraz podróżowanie transportem publicznym.

 

 Opracowano np. tekstu P.Marty Jankowskiej-pedagożki i edukatora